sobota, 9 sierpnia 2014

Kapitan Ameryka ratuje swoje hormony

Hormony zaatakowały. O poranku oberwałam silnym prawym prostym prosto w brzuch i jak mnie zgięło tak do 14 pozostawałam przykuta do kanapy. Miałam dziś ambitny plan iść zrobić pranie i zakupy, ale nie uśmiechało mi się wykonywanie jakiegokolwiek ruchu w stronę dalszą niż do lodówki po lemoniadę. Ale równocześnie zapragnęłam paskudnego, słodkiego jak jasna cholera, kremiastego ciasta z pudełka. To jest piękne, że można kupić regularny tort w Tesco i chociaż od pasa w dół byłam w agonii, ciasto samo do mnie nie przyjdzie. A skoro poczułam zew, to równie dobrze mogę się poświęcić i pójść. No i moje hormony tego potrzebowały.

Słowem wstępu. Zaopatrzyłam się niedawno w ABSOLUTNIE IDEALNY I TOTALNIE BOSKI plecak w kształcie tarczy Kapitana Ameryki. Zakup życia, serio. Nie rozstaję się z nim, bo przy okazji drań jest pojemny. Wróćmy do ciasta i hormonów.

Namierzyłam w Tesco pudełko z ciastem wyglądającym jak stężona cukrzyca i powlokłam się do kasy. Pakuję ospale moje kulinarne zachcianki, gdy kątem oka dostrzegam pożądliwy wzrok dziewczyny przy kasie, wlepiony w mój plecak.

"This is too awesome."

Nic tak człowiekowi nie poprawia humoru w dzień ataku hormonów, jak spotkanie kogoś równie podnieconego Kapitanem Ameryką co on. Kolejne pięć minut spędziłyśmy z kasjerką wymieniając się przeżyciami z ostatnich filmów Marvela i ogółem kwicząc przy tym jak dwie kretynki. Ponieważ jestem dobrym człowiekiem, dałam dziewczynie namiar na sklep gdzie może sama się zaopatrzyć w taką piękną tarczę i bogata w ciasto oraz sympatyczne wrażenie, że ludzie są fajni, wróciłam do domu. Hormonalny kryzys został zażegnany! Dziękujemy ci, kremowe ciasto i Kapitanie Ameryko!

Niby na pudełku ciasta jest napisane, że jest na 6 osób, ale ja tam wyzwania lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz