czwartek, 13 października 2011

Jestem mechanikiem formuły 1

Jak to dzisiaj powiedziałam Mamutkowi, albo moje życie ostatnimi czasy stało się zastraszająco mało emocjonujące, albo mam już dawno za sobą czasy emocjonalnego ekshibicjonizmu i przez to nie tłukę notki za notką. Zakładam, że obie opcje są równie prawdopodobne.

Bo też o czym pisać ciągle? U mnie czas dzieli się na myślenie o projekcie, stresowanie się projektem, robienie projektu, pisanie Blindside Syndrome i okazjonalne spanie.  Na uczelni bywam od święta, a jak już jestem to mogę pogadać ewentualnie z komórkami pod mikroskopem. Zaczynam powoli wracać do jaskini, bo kontakt ze światem ludzi mam minimalny. Nie licząc życia pod jednym dachem z Natalią i spotkań z Mamą.

A właśnie dziś się z Mamutkiem widziałam na kawce. Wizyta ta była niczym innym jak sprytnym planem zwabienia mnie do siebie, a następnie porwania. Skusiła mnie wizja posiedzenia trochę z Mamą oraz jajek. W gratisie była moja karta płatnicza, bo moja już się przeterminowała i czekałam aż bank mi przyśle nową jak na zbawienie. Przysłali. Tęczową. Słowem wyjaśnienia moja poprzednia była cała czarna. Nawet mój bank wie jak bardzo się od czasów zakładania konta zmieniłam.
Ale wracając do porwania, to napojona kawą i nakarmiona ciastkiem zostałam nagle wrzucona do samochodu i zawieziona do lekarza, żeby się osobiście umówić na wizytę. A Natalia wczoraj coś smęciła, że mam iść na przegląd. Mówię, spisek.
Na szczęście porwanie było czysto przyjacielskie i po umówieniu się Maman odwiozła mnie pod dom. Po drodze odkryłyśmy, że auto się zagrzewa. Zatem ja, jako pierwszy mechanik samochodowy w rodzinie (ha ha ha...) najpierw spędziłam 15 minut w poszukiwaniu wajchy do otwierania maski, a potem cała uwaliłam się tajemniczą, czarną substancją w poszukiwaniu wlewu na płyn chłodniczy. Znalazłyśmy z Mamą i okazało się,  że płyn chłodniczy pozostał jedynie pięknym wspomnieniem, co też tłumaczyło zagrzanie silnika jak patelni na sadzone. Dumna i blada zatrzasnęłam klapę, głosem fachowca oznajmiając usterkę i czując się niemal jak technik Hamiltona podczas wyścigu o Grand Prix. Wymiatam.

2 komentarze:

  1. Biedronka jest Ci dozgonnie wdzięczna i służy całym swoim biedronkowym jestestwem. Napojona jest już płynami wszelkimi po wycieraczki. Ave

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak miec pod reka wlasnorecznie (he, he, he) porwanego inzyniera.

    OdpowiedzUsuń