wtorek, 29 lipca 2014

Bóstwo węgla

Czy istniało kiedyś w historii jakiejkolwiek religii bóstwo węgla? Jeśli nie, to oto i ono - JA.

Alon, nasz inwestor, wrzód na tyłku całej firmy napisał mi maila, że tu moja propozycja co rząd powinien zrobić żeby projekty "gaz do sieci" w ogóle były opłacalne, co ty na to? Siedziałam nad dosłownie dwoma akapitami maila i 4 stronami dokumentu bite 4 godziny, zastanawiając się gorączkowo co odpisać. Alon to najbardziej czepialska osoba po tej stronie globu, gotowa uczepić się najmniejszej pierdoły. Właściwie to się nie dziwię, to jego gruby szmal jest pompowany w nasze projekty i gdybym to ja miała się bawić w inwestowanie w coś, też bym była czepialskim wrzodem.
Odpisałam. Alon odpisał niedługo później, ze wszystko super hiper czad, bardzo dobre sugestie i w ogóle to musimy razem kiedyś usiąść nad napisaniem na nowo tych wytycznych, bo politycy nie wiedza co robią.

OŻ.

Żeby utwierdzić się w przekonaniu, ze faktycznie jestem Bogiem Węgla, 6 sierpnia śmigam do London zobaczyć się z Departamentem Energii i Zmian Klimatu coby im powiedzieć, ze ich wytyczne są nie wiadomo z czego wyjęte i jak tak to ma wyglądać, to lepiej wrócić się do palenia węglem. Poza tym na Bardzo Ważnym Spotkaniu Rozwoju Firmy zaczynam mieć przydzielany swój własny czas antenowy. Węglolog pełną gębą, bez dwóch zdań. W piątek pogadanka z Line Managerem na temat końca mojego okresu próbnego. Zaproponuje 100% podwyżki jak ostatnio wszyscy pracownicy w Dubaju mieli.

No dobra, 100% to lekka przesada. Nie wzgardzę 50% XD

Przy okazji szafa poskładana, chociaż nadal nie wiem jakim cudem udało mi się w pojedynkę złożyć mebel ważący tyle co ja. Jestem prawie pewna, ze tu wiele do powiedzenia ma fakt butelki wina, która mi towarzyszyła podczas tego procesu. Następna będzie rama łóżka. Ale po komodzie i szafie już nic mnie nie ruszy.

Wracając do spraw rządowych, to wczoraj się polowa ekipy podnieciła żeby zapisać nas jako producenta biomasy do produkcji ciepła. Sprawa ma się tak, ze w nowej ustawie o cieple odnawialnym można albo produkować własny substrat albo kupować z zatwierdzonej przez rząd listy producentów (co zaś obniża emisje, BO O TO SIĘ TU ROZCHODZI). No to wszyscy podnieta, zapiszemy się na listę producentów! A tu dupa. Bo rząd po raz kolejny zaświecił swoja wiedza o fermentacji anaerobowej na minusie i na liście są jedynie... producenci drewna. Drewno do procesu anaerobowego nie idzie. Myślałam ze się zapłaczę ze śmiechu i rozpaczy równocześnie.

Napisze wszystkie moje pretensje do autora tej dyrektywy kiedyś tutaj.

1 komentarz: