sobota, 5 lipca 2014

Fox i (prawie) bajkowe stworzenie

Po czym poznać weganina? Nie martw się, sam ci o tym od razu powie.

Jest takie określenie w biznesie - Black Swan Event. Znaczy ono mniej więcej tyle, że gdy całe życie widuje się jedynie białe łabędzie, to w końcu wychodzi się z założenia, że wszystkie łabędzie są białe. Na czarnego nie byliśmy przygotowani, jest to zdarzenie szokujące, niespodziewane i kompletnie burzące światopogląd. Tyle słowem wstępu o statystyce.

Nie wiem jak reszta świata, ale ja weganina wyczuję na kilometr. Po prostu zawsze otacza ich ta niekoniecznie subtelna mgiełka psychozy i fanatyzmu. Przykładowo taki nowy kolega z pracy. Przyszedł na rozmowę i ja to po prostu wiedziałam. Normalnie zaświeciła mi się lampka na radarze, że pośrodku farmy kurczaków, w biznesie powiązanym silnie z przemysłem mięsno-jajeczno-mlecznym pojawił się weganin. Po prostu dało się to wyczuć. Ale w końcu mogę się mylić.
Pierwszy dzień i idę zrobić herbatkę. Pytam kolegę czy chce herbatki, na co on że tak, ale bez mleka. O ja naiwna pytam, czy tak jak ja nie przepada czy alergia, chociaż doskonale znam odpowiedź. Tak, weganin. Mój radar się nie mylił. Mój radar nigdy się nie myli.

Z mojego doświadczenia z weganami, wszyscy co do jednego są walnięci na głowę. Nie możesz człowieku spokojnie zjeść kanapki z bekonem lub sięgnąć po ser w sklepie, bo ci wyskoczy jakiś zielony z kołtunem na głowie, odziany w szmaty i zacznie złorzeczyć, żeś morderca i masz cmentarz w żołądku (tru story). Nie wiem jak reszta świata, ale mnie tam mało interesuje co kto ma na talerzu, o ile nie wpycha się między mnie i moją michę. Ja egzystuję radośnie ze swoją kiełbasą, niech inni egzystują radośnie ze swoimi koktajlami ze szpinaku. Ja się tam na ludzi co piją mielony szpinak nie będę rzucać, szpinak lubię. 
Wysnułam kiedyś niekoniecznie miły wniosek, że może weganie kipią nienawiścią do wszystkiego co nie jest takie jak oni, bo po prostu ich mózgi nie otrzymują wystarczającej ilości składników odżywczych i po prostu powoli im wszystko tam zamiera, co zamienia ich w arcygłupie kule nienawiści. Bazując na swoich osobistych doświadczeniach z weganami i zwykłej statystyce, trudno wyciągnąć inny wniosek. Jak spotykasz samych walniętych fanatyków, to znaczy, że wszyscy są walniętymi fanatykami. Też życie bez mięsa ok. Ale bez sera? Nie można być normalnym.

Postanowiłam poobserwować kolegę nowego, który okazał się być całkiem do rzeczy człowiekiem. Ani z niego psychol, ani fanatyk, nie rzuca się na mnie jak szamam swój lunch, nie prycha na Stuarta czy Winstona, że mają farmy, nawet chce iść zobaczyć kurczaki bo uważa, że to musi być super widok, tyle kurczaków w jednym miejscu. Czyżby normalny weganin? Czyżbym trafiła na tego statystycznego Czarnego Łabędzia pośród samych nienormalnych, trawożernych fanatyków? Normalnie szok i niedowierzanie, weganin który nie dostaje apopleksji na widok ludzi, którzy nie są weganami. Człowiek świadomy za i przeciw różnych decyzji dietetycznych i potencjalnego wpływu na środowisko oraz gospodarkę. Śpiewajcie niebiosa, jest nadzieja dla wegan! Toż to wegański jednorożec!

Aż mi kolega nie oznajmił wczoraj, że zdecydowali z żoną nie szczepić swojej 10tygodniowej córeczki, bo szczepionki to śmierć, zło i nie ma żadnych badań popierających, że pomagają.

Tak dobrze kurde żarło, a zdechło.

3 komentarze:

  1. Bez "dziwoków" świat byłby smutniejszy:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Nie martw się, Ty tez nie jesteś fanatykiem co by mi wytrącił paczkę sera z rąk w supermarkecie XD

      Usuń