piątek, 30 września 2011

Sleep is for the weak

Ostatnie dwa tygodnie spędziłam budząc się o chorej godzinie 6:30 i lecąc na uczelnię. Bo czekały na mnie komórki, indeksy, zaliczenie praktyk i pół tony innych rzeczy. W związku tym popołudniami byłam już jak kompletne zwłoki i marzyłam tylko o jednym - wyspaniu się z rana.

Dlatego też postanowiłam zrobić sobie piątek dniem wolnym od wstawania i zaraz po oddelegowaniu Natalii o 7:00 do pracy wskoczyłam pod kołdrę. I pospałam pół godziny, bo o 7:30 sąsiedzi postanowili zrobić rewolucję ciorając meble po domu i wbijając mi gwoździe do mózgu. Poduszka na głowie nic nie dała i męczyłam się do 9:30. I gdy wreszcie zapadła cisza mogłam wreszcie w spokoju zasnąć. A tu DZYŃ DZYŃ, dzwonek do drzwi. Na krawędzi wytrzymałości poczłapałam do przedpokoju, a w progu stoi jakiś obcy pan i radośnie mi oznajmia, że ma dla mnie pralkę.
Przepraszam bardzo, co?
Oczywiście, miał przyjechać pan z pralką. Ale o 17, nie 10 rano. Poinformowałam o tym pana, ale nie wydał się jakoś szczególnie przejęty. Tylko zapytał czy mam kogoś, kto ją wniesie na trzecie piętro.
Przepraszam bardzo, co?
Jest 10 rano, ja znowu się nie wyspałam, nie jadłam śniadania, mam na sobie szlafrok i pidżamę, a ten mi mówi czy nie mam na stanie jakichś dwóch niewolników, którzy by wnieśli pralkę. Nie, nie mam. Proponuje mi sąsiadów, a ja mam ochotę zaproponować mu przyjechać o umówionej godzinie. Zamiast tego dzwonię w panice do ojca Natalii, że aaa pralka! aaa ja chcę kiedyś pospać!. Na szczęście przyjechał, wtaszczył ją na górę i oznajmił, że podłączy ją jutro. O 8 rano. Żegnaj śnie...

1 komentarz:

  1. Ale za to bedziesz miec czyste majtki. W przyszlosci. Na szczescie niedalekiej.

    OdpowiedzUsuń