Tak się właśnie wysypuje kurczaki. W jednym pojemniku jest setka. I je się autentycznie wysypuje. Bierze się pudło i wysypuje się kurczaki jak ćwierkające piłeczki na ziemię. Też małe dranie są niemożliwie głośne. Człowiek się schyli na parę minut i może ogłuchnąć.
Ogrom kurczaków. Te zamazane plamy to dowód na to, że małe cholery są szybkie. Poruszanie się po zagrodzie graniczy z cudem, bo człowiek musi uważać gdzie stawia nogi. Kurczaki są WSZĘDZIE. I uwielbiają łazić za ludźmi. Dziś spełniłam swoje wielkie marzenie i podążało za mną 10 tysięcy kurczaków, bo tyle mieści jedna zagroda. Czuję się jak bóstwo drobiu.
A na koniec muzykalne kurczaki.
Wydobycie radia z tego stada było nie lada wyczynem.
W poniedziałek kolejne 30 tysięcy! Zaczynam poważnie rozważać zostanie farmerem, bo kurczakowe przeżycie jest bardzo wysoko na liście najgenialniejszych chwil w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz