(A tak w ogóle to miałam dziś 5 minut histerii gdy na owej hierarchii znalazłam swoje imię, ale wykreślone. I już wysnułam czarne scenariusze, że po okresie próbnym wylecę, trelemoreleduperele. Jak się okazało byłam napisana w innym dziale. Właśnie jako ten węglolog. Ludzkość uratowana. Chyba.)
Wracając do kalkulatora jest niby w porządku, instrukcja obsługi jest. Ale zawiera ona w sobie informacje w stylu "A ta ikonka znaczy, że można zapisać, a ta że można otworzyć nowy plik". No nie mogę, nie wiedziałam, zostałam oświecona, oślepłam od informatycznego olśnienia. Więc instrukcja nieszczególnie mi się przydaje.
Uznałam, że właściwie po co komu instrukcja i pojechałam z działaniem na nim na pałę. Ale zwątpiłam, gdy znalazłam prąd liczony w kilogramach. Tak, dobrze przeczytaliście, w kilogramach. Najwyraźniej w rządzie prąd się w wiaderkach nosi.
Stworzę sobie własny kalkulator. A jak to zrobię, to będę najcenniejszą osobą w tym kraju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz