Dzień trzeci praktyk, a ja już odczuwam tak głęboką frustrację, że tego słowa nie opiszą. Abstrahując od faktu, że jedyne co robię, to siedzę na dupci w bufecie, jem, czytam segregatory o BHP i dzisiaj zaczęłam grać w karty, to jeszcze nie widzę sensu pojawiania się tam o 8 rano. Zwłaszcza, że codziennie dopiero około 10 komuś się przypomina, że tam jestem i z łaski mi daje znowu jakiś papier do czytania. Dzisiaj pobili samych siebie - na 6 godzin jakie tam powinnam spędzić dali mi 4 kartki do przeczytania. Jutro najpewniej dostanę jeden akapit i wtedy będę mogła puścić to wszystko z dymem.
Czego ja się spodziewałam? No cóż, może jakiejś faktycznej pracy laboratoryjnej, a nie zakwitu w bufecie. Już widzę swoje sprawozdanie z praktyk:
"Podczas czterech tygodni praktyk w laboratorium oczyszczalni ścieków dogłębnie przestudiowałam karty charakterystyk substancji niebezpiecznych takich jak mydło w płynie, czy kostka do WC oraz pobiłam rekord makao."
Osobiście rzecz biorąc nie znoszę tracić czasu. A tam tracę czas jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz